Kawa – czyli jak to wszystko się zaczęło?
Kto choć raz był na moim profilu na instagramie wie, że jestem totalnym kawoszem. Któregoś dnia „zwykła” kawa przestała dawać mi satysfakcję i postanowiłam się troszkę rozejrzeć jak to z tą kawą jest. Ale zacznijmy od początku.
Moja pierwsza kawa
Bardzo późno, na studiach, pod przymusem, bo pomyślałam, że na pobudzenie będzie w sam raz. Rozpuszczalna (największy syf), bo przecież nie będę tych obrzydliwych fusów zalewała o nie, nie! Koniecznie ta rozpuszczalana z mlekiem być musiała, bo nie mogłam znieść smaku tego rozpuszczalnego syfu (wtedy nie miałam pojęcia jaki to syf).
Biedny student. Takiej pysznej pierwszej kawy to napiłam się gdzieś na Piotrkowskiej, w Łodzi, gdzie studiowałam. Jakieś 8 czy 10 zł za kawę to w tamtym czasie było dla mnie naprawdę sporo i pomyślałam sobie, że bez przesady. Kurtyna.
Początek pracy. Może to i przykre, ale pojawiły się zarobki, pojawiła się lepsza, podkreślam lepsza, a nie dobra kawa. Zrobiłam sobie pierwszy prowizoryczny przelew ha ha ha – dwa spinacze drewniane do bielizny, kupione filtry kiepskiej jakości i dzbanek. No i kawa znanej marki w zółtym opakowaniu. Czułam się jak barista. Taaaaa.
Mój pierwszy ekspres
Prawdziwy początek. Za wszelką cenę chciałam poznać tajniki kawy. Sposób parzenia, możliwości. No i przepadłam. Odkryłam świat alternatywnego parzenia kawy, istnienie palarni, jednak mimo to uważałam, że najlepsza kawa to ta, bio, ze znanego sklepu niemieckiego pochodzenia (w którym zresztą uwielbiam robić zakupy).
Jednak jak się ma więcej wolnego czasu to człowiek zaczyna się zastanawiać nad różnymi głupimi rzeczami. Zaczęłam szperać po necie, skąd ta kawa właściwie, jak wygląda jako owoc (tak, ziarna kawy to owoce), dlaczego jedne są gorzkie inne kwaśne a jeszcze inne zupełnie słodkie. I buuum. Olśnienie. Nic nie wiem o kawie. Zamówiłam fachowe książki i dopiero zaczęłam swoją prawdziwą przygodę.
W tym momencie posiadam ekspres (który wkurza mnie ma maxa i na tygodniach go wymieniam), chemexa i dripa. Kocham alternatywę, uzyskuje się w niej takie eksplozje smakowe kawy. Tak, wiem, pomyślicie – zgłupiała przecież kawa to kawa. Też tak uważałam przez wiele lat. Ale dla mnie teraz kawa to super zabawa. Zabawa smakami. Robię testy. Dostaję nowy blend i przepuszczam go przez ekspres, dripa, chemexa i obczajam gdzie smakuje najlepiej, jaki stopień zmielenia jest najbardziej adekwatny.
Mam chęć pisać Wam tutaj o moich kawowych odkryciach i metodach parzenia, które tylko z pozoru są skomplikowane. Mam nadzieję, że spodoba się Wam ta zakładka mojego bloga!
batten
Ꮐood post! We are linkіng to this great post
on our site. Keep up the ɡood writing.